Bóg jest moim Ojcem

  Bóg jest moim Ojcem – te słowa od dziecka niejednokrotnie słyszałam w domu i w kościele. Na początku było to dla mnie kompletnie niezrozumiałe stwierdzenie, bo przecież ojciec to tata, a mój tata ma na imię Edward i nie jest Bogiem. Jednak wtedy, już jako mała dziewczynka, rozdzieliłam sobie rzeczywistość na dwa wymiary. Jeden wymiar dotyczył mojego życia ziemskiego. Kiedy czegoś potrzebowałam i wiedziałam, że mój tata temu podoła, szłam właśnie do niego. Drugi wymiar, ten, na który mój tata nie miał już wpływu (np. moja wysoka ocena z klasówki lub dobre relacje z koleżanką), zostawiałam Panu Bogu i z Nim te sprawy omawiałam. Z czasem wyrobiłam sobie własne zdanie na temat Boga Ojca. Wyobrażenie, które w sobie nosiłam, okazało się fałszywym obrazem Boga, ale uświadomiłam sobie to dopiero będąc we wspólnocie.
    Okazuje się, że bardzo często nadajemy Panu Bogu nieprawdziwe przymioty czy określenia. Dzieje się tak, gdyż patrzymy na Niego przez pryzmat osób, które nas otaczają. Możemy widzieć w Bogu nasze niedoścignione ideały, które zawsze pozostają poza naszym zasięgiem, czy surowego i karcącego ojca, który stawia nam jedynie wymagania. Możemy Go też postrzegać jako świętego Mikołaja, spełniającego każdą naszą prośbę i zachciankę.
    Pewnie nie należę do wyjątków, ale moim największym problemem było zrozumienie, że kiedy zgrzeszę, Bóg nie przestaje mnie kochać miłością bezinteresowną i najczystszą. Mogę upaść wiele razy, a On i tak na mnie nieustannie czeka, by przytulić mnie do swego serca i wręczyć mi czystą szatę, nieskalaną grzechem. Kiedy nie byłam w stanie łaski uświęcającej, dosłownie chowałam się po kościelnych kątach, by Bóg na mnie nie zwracał zbytniej uwagi. Nie czułam się godna, by On na mnie patrzył. Dziś wiem, że w tamtym momencie myliłam się, bo czyż w ewangelii nie poznajemy Jezusa, który idzie szukać właśnie tej jednej, zagubionej owieczki na rzecz 99 owiec, które są w stadzie? Jeśli dziś czujesz się owieczką niegodną spojrzenia Boga Ojca, to musisz zrozumieć, że niezależnie od tego, jak bardzo pragniesz się schować, On wychodzi ci na spotkanie, bo nie wyobraża sobie, by pozostawić cię samą w tej ciemności. Tylko przestań się Go bać.
    Druga kwestia, dotycząca fałszywych obrazów Boga w moim życiu, dotyka modlitwy i głównie niewysłuchanych intencji. Każda moja prośba, która pozostawała bez odezwy Pana Boga, czy też nie była spełniona, wzbudzała we mnie przekonanie, że ja jestem tak dużym grzesznikiem, że Pan Bóg nie chce ze mną rozmawiać. Myślałam sobie, że Bóg nie słucha moich intencji i błagań, bo moje modlitwy Mu się nie podobają. Żyłam w przekonaniu, że Bóg nie uwolni mnie od cierpienia, bo muszę odpokutować za swoje grzechy. To również było błędne myślenie, bo czyż Bóg nie jest Ojcem miłosiernym? I czy ojciec miłosierny nie wyczekuje z utęsknieniem syna marnotrawnego, który roztrwonił znaczną część jego majątku? Czy miłosierny ojciec oczekuje w pierwszej kolejności na to, by powracający syn przyznał się do swojej porażki, aby następnie wymierzyć mu odpowiednią karę za niestosowne postępowanie? Nie! Dla miłosiernego ojca najważniejszy jest fakt, że jego syn powraca do domu cały i zdrowy – to spotkanie, na które tak długo czekał. W związku z tym, dla miłosiernego Boga Ojca ważne jest spotkanie ze mną, to, że ja do Niego przychodzę, że to Jego wybrałam. Drugorzędne znaczenie ma to, co i jak będę mówić w trakcie modlitwy. Bóg wie, czego ja potrzebuję zanim Go o to poproszę (Łk 12, 26-31). To ja nie mam pewności czy to, o co proszę jest mi rzeczywiście potrzebne i czy nie będzie przeszkodą dla mojego zbawienia.
    Z perspektywy czasu wiem, że jeśli chcę usłyszeć odpowiedź Boga na moją modlitwę, muszę mieć dużo pokory i zaufania. Muszę prawdziwie uwierzyć w to, że On naprawdę chce dla mnie wszystkiego, co najlepsze, bez dąsania się, zarzucania Bogu milczenia, bez prób zagłuszania Jego odpowiedzi, głównie dlatego, że mi się ona nie podoba… Niestety, nie jest to proste.
    Fałszywe obrazy Boga można mnożyć. Niektóre bywają bardzo subtelne i ciężko je samemu wyłapać, inne natomiast, tak bardzo wpływają na nasze uczucia i emocje, iż wydaje nam się, że taka jest właśnie prawda o Nim. Jednak im bliżej Boga jesteśmy, im głębiej wczytujemy się w słowa ewangelii, tym chodzimy w jaśniejszym świetle i widzimy swoje błędne myślenie, odkrywając prawdy o Bogu Ojcu.
A gdy coraz lepiej poznajemy Boga możemy zobaczyć również swoje słabości, nie po to oczywiście, by się nimi zadręczać, ale by móc stawać się lepszym człowiekiem i dążyć do świętości, której Bóg dla nas pragnie.

Monika Nawrot



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.