Miłość stawia wymagania

    W ostatnim czasie bardzo wstrząsnęły mną informacje o rozwodach wśród bliższych i dalszych mi osób. Szczególnie bolesna była dla mnie wiadomość o rozpadzie małżeństwa pary, która posiadała wiele wspólnych pasji; pary, która bardzo wiele wspólnie osiągnęła.
W  głowie zaczęły rodzić mi się pytania: Jak to jest możliwie? Dlaczego ludzie się rozwodzą? Dlaczego rozwodzą się również te „szczęśliwe” pary?
Moje pytania stawiałem Panu na modlitwie. Jak się wydawało, nie dostałem odpowiedzi…
Podczas ostatniego spotkania z moim towarzyszem duchowym usłyszałem by trwać na modlitwie, nawet jeśli wydaje mi się, że nic ona nie wnosi. Dzięki niej będę miał światło, które pozwoli mi usłyszeć odpowiedź Boga mówiącego nie tylko podczas modlitwy. Tak więc starałem się trwać w modlitwie, która uwrażliwi mnie na jego odpowiedź.
    Mijały zwykłe dni, codzienny galop, praca, dzieci, dom, brak czasu i duże zmęczenie. Jak w tym wszystkim usłyszeć Jego głos? Jeden z moich przyjaciół ze wspólnoty opowiedział mi o książce „W połowie drogi” dotyczącej kryzysu wieku średniego. Jak twierdzi autor tej książki, każdy facet prędzej czy później przechodzi przez ów kryzys. Nawet jeśli mu się wydaje, że tak nie jest, to jest w błędzie. Nie każdy podejmuje radykalne decyzje i z dnia na dzień zmienia swoje życie, ale każdy w jakiś sposób to przeżywa. Pomyślałem sobie… mam 30 lat. Co zrobić by za 10 lat nagle nie podziękować żonie za wspólne życie, skoro znam tzw. „pewniaków”, którzy z dnia na dzień postanowili poszukać swojego szczęścia gdzieś indziej?
    W międzyczasie wydarzyły się dwie sytuacje, obok których mógłbym przejść obojętnie, które najłatwiej byłoby przemilczeć. Pierwsza z nich wydarzyła się w sobotnie popołudnie, w kiedy to, jak mi się wydawało, ustaliłem z moją żoną, że zajmę się ogrodzeniem wokół naszego domu. Okazało się, że mój komunikat nie był jasno sprecyzowany i moja żona w tym samym czasie wzięła się za gotowanie obiadu. W momencie kiedy byłem już cały w cemencie dzieci się obudziły, a jako, że jedyny słyszałem ich płacz, byłem zmuszony się nimi zająć. Przerwałem moje prace i po raz kolejny odpuściłem swoje plany. Wewnętrznie jednak czułem, jak narasta we mnie złość. Zacząłem więc obserwować swoje emocje. Dlaczego jestem taki zły? Co tak naprawdę mnie zdenerwowało? Czy aż tak trudno było mi się oderwać od tej pracy? Zacząłem szukać głębiej. Co tak naprawdę mi przeszkadza, co mnie boli i złości? Cały w emocjach pytałem Pana, jaka jest prawda.
    Druga sytuacja wydarzyła się tydzień wcześniej, kiedy to moja żona próbowała powiedzieć mi, że potrzebuje o siebie zadbać i chciała by chodzić na pilates dwa razy w tygodniu. W obecnej sytuacji, przy dwójce małych dzieci byłoby to dla mnie sporym wyzwaniem, więc nie zareagowałem od razu z pełnym  optymizmem. Żona szybko to zauważyła i się na mnie zdenerwowała, zarzucając mi, że zawsze tak reaguję i ją w ten sposób zniechęcam.
Zazwyczaj w obu tych sytuacjach na tym etapie zakończyłbym moje nieskładne historyjki. Po prostu bym się nad tym nie zatrzymywał, przemilczał temat, aż zapomnimy o całej sprawie. Myślę, że na pewno tak byłoby na ten moment łatwiej. Pomyślałem jednak o tych wszystkich rozwodach, o wspomnianym wcześniej kryzysie wieku średniego. Co z tego, że dzisiaj sobie z tym poradzę. Schowam emocje do kieszeni i zlekceważę to, że one dają mi znać, że coś między nami nie funkcjonuje, że coś jest nie tak. Przecież małżeństwo jest środowiskiem, w którym powinno się wzrastać, a nie zniechęcać drugą osobę. Postanowiłem więc „wejść na minę” i skonfrontować się z żoną. Zdobyć się na szczerą rozmowę, chociaż nie jest łatwo dotrzeć do tego co tak naprawdę nam przeszkadza, gdzie nie ma wolności, co nas boli, gdzie zawodzi komunikacja. Jeśli nie nauczę się rozmawiać i konfrontować z tym co trudne, za dziesięć lat mogę nie wytrzymać i odejść. Nawet jeśli nie przez rozwód to poprzez zamknięcie w sobie i emocjonalne odejście. To są drobne rzeczy, małe sytuacje, czasami subtelności, które lekceważone mogą po latach doprowadzić do rozwiązania, które dla wielu wydaje się jedyne – do odejścia.
    Trudne rozmowy i konfrontacje z żoną uświadomiły nam wiele ukrytych spraw, nad którymi powinniśmy wspólnie pracować. Oto niektóre wnioski jakie z nich wyciągnęliśmy:
1) Należy otwarcie komunikować o swoich planach i pragnieniach. Nie wystarczy o nich pomyśleć, trzeba o nich powiedzieć i ustalić je ze współmałżonkiem.
2) Jeśli pozwalasz małżonkowi na realizację jego (konkretnie ustalonych i zaakceptowanych przez Ciebie) planów, musisz zaakceptować wszelki trud, który możesz w związku z tym ponieść. Zauważyłem, że często pozwalamy sobie nawzajem na realizację planów, do momentu, aż wszystko się układa. Natomiast w momencie, kiedy trzeba ponieść jakiś trud, denerwujemy się na siebie. Jeśli pozwolisz żonie na wyjścia na pilates, a w tym czasie dzieci przestaną współpracować i dadzą Ci popalić, możesz zdenerwować się na tę sytuację, ale nie możesz być zły na swoją żonę.
3) Kiedy ustalisz z żoną, że zajmiesz się przydomowymi obowiązkami, a w tym czasie wydarzy się coś co sprawiło jej trud, nie możesz w związku z tym czuć się winny. Skoro zostało to przez nią zaakceptowane, możesz z czystym sumieniem wykonywać swoją pracę, nie stresując się, że będzie później zła lub obrażona. Nawet jeśli zauważysz, że Twoja żona ma tzw. focha mocno trzymaj się tego, że przecież wyraziła zgodę na Twoje plany. Fałszywe poczucie winy może wmawiać Ci, że robisz coś nie tak. Ustal z nią, że powie Ci wprost, kiedy naprawdę będzie Cię potrzebować. Oszczędzi Ci to wiele stresu, domniemań i tego nieprzyjemnego poczucia winy.
4) Kiedy małżonek wyrazi zgodę na Twoje jasno sprecyzowane plany, a później jest na Ciebie obrażony albo daje Ci odczuć swoje niezadowolenie i zaczynasz czuć się winy, nie musisz go za to przepraszać. Jego zachowanie może wynikać ze zmęczenia albo rozdrażnienia (np. krzykiem i płaczem dzieci). Często odbieramy to pretensjonalnie i bierzemy winę na siebie. Tak naprawdę złość małżonka spowodowana jest daną sytuacją i niestety nieświadomie bywa rozładowywana na nas.
5) Kiedy prosisz męża, żeby odciążył Cię czasem z gotowaniem, doceń jeśli coś ugotuje. Nie krytykuj go, że nie zrobił tego tak jak Ty byś to zrobiła. Może zniechęcić go to do dalszego podejmowania prób i starania się. Natomiast docenienie i akceptacja zachęci go, by starał się robić to coraz lepiej.
6) Kiedy prosisz żonę o skoszenie trawy, a ona nie zrobi tego tak perfekcyjnie jak Ty, doceń to.
Zaakceptujmy naszą odmienność i wrażliwość na inne sprawy.  
7) Emocje dają nam znać, że coś jest nie tak i powinny być dla nas sygnałem na przyjrzenie się sobie. Nie powinniśmy jednak podejmować decyzji na podstawie emocji, a rozumu.
Kiedy żona zapytała mnie o możliwość wyjścia w tygodniu poczułem się zakłopotany, gdyż zastanawiałem się nad tym jak sobie poradzić ze wszystkimi domowymi i rodzicielskimi obowiązkami samodzielnie. Ona widząc moje emocje poczuła  się zraniona. Wytłumaczyłem, jej że może moje emocje mówią coś innego, ale nie mam problemu z jej wyjściami i bardzo chcę dać jej tę możliwość. Jestem gotów ponieść wszelki trud z tym związany, a jeśli nie będę dawał rady to jej wprost o tym powiem. Dopóki tego nie zrobię, może z czystym sumieniem realizować swój plan. Nawet jeśli wróci do domu, a ja będę wykończony i zły, niech pamięta, że to nie na nią jestem zły.
8) Kiedy małżonek sprawi Ci przykrość masz prawo mu o tym powiedzieć i powinieneś wymagać od niego przeprosin. Nawet jeśli to dla Ciebie trudne i wymagałoby to „wejścia na minę”.

    Podsumowując, nie wiem, czy mogę traktować to jako odpowiedź od Boga. Czy to jest to światło płynące z wierności modlitwie, o którym mówił mój towarzysz duchowy? Wiem natomiast że miłość, stawia wymagania, a nad relacją należy nieustannie pracować.
 

Mateusz Pałka



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.